Czy moje małżeństwo można uratować?

Jestem mężatką od 12 lat. Mamy dwóch fajnych synów. Niby na oko, wszystko jest w naszym małżeństwie dobrze. Niestety ja w moim małżeństwie czuję się bardzo samotnie. Obydwoje jesteśmy domatorami, Może mąż troszkę bardziej niż ja. Bo ja czasem chciałabym coś razem zrobić, gdzieś wspólnie wyjechać – mężowi jednak nigdy takie pomysłu nie pasują. Woli wakacje w ogródku. Od kilku lat tak sobie żyjemy obok siebie, omawiamy najważniejsze rzeczy związane z dziećmi lub domem. Jesteśmy oboje tacy zamknięci, poważni, poobrażani jakby na siebie choć nie do końca. Najgorsze, że gdybym powiedziała o tym znajomym – nikt by nie uwierzył. Mój mąż, typowy ponurak i malkontent w obecności innych osób tryska życiem, jest zabawny i wesoły. Ale to tylko maska – dla innych. Dla mnie jest jego naburmuszona, zimna mina na co dzień. Być może nawet on też czuje się samotny, gdzieś tam chyba nadal darzymy się uczuciem. W czasie świąt jest inaczej, nawet bywa miło. Ale święta mijają i powraca smutna codzienność. Co z tym zrobić?

Najtrudniejszy jednak jest ten pierwszy krok.

Droga Soniu,

Wydaje się, że rzeczywiście żyjecie trochę obok siebie. Niby razem, ale oddzielnie. Czy jesteś w stanie zidentyfikować czas, w którym to wszystko się popsuło? Czy zdarzyło się wtedy coś wyjątkowego? Coś znaczącego dla was, dla waszej rodziny? Czy po prostu „samo się to zrobiło”? Jeśli „samo się to zrobiło”, to warto przyjrzeć się dlaczego tak się stało? Co takiego się zmieniło dla was, dla waszego związku? Czy któreś z was przestało dbać? Przejmować się tym co drugie pomyśli?

A może przestaliście ze sobą rozmawiać, tak po prostu, przestaliście dbać o relację? Sytuacja rzeczywiście jest trudna, ale nie bez wyjścia. Najtrudniejszy jednak jest ten pierwszy krok, który niestety należy do Ciebie. Czy jesteś w stanie porozmawiać z mężem zupełnie szczerze i otwarcie? O tym, że czujesz się samotna w związku, o tym co Cię boli? Wiem, że to może być trudne, ale może warto spróbować.