Dlaczego czasem nie znajdujemy miłości, choć uparcie jej szukamy? Na każdym kroku rozglądamy się za zwierzyną do upolowania, ale niestety – Romea wciąż brak? A może tu nie chodzi o męski deficyt, lecz o kobiece zasady? Oto 7 powodów dlaczego kobiety rezygnują z bycia w związku.

Szukanie Księcia z Bajki

Podstawową przeszkodą w osiągnięciu partnerskiego szczęścia są zbyt wygórowane wymagania. My-kobiety, uważając się za wybujałe estetki, wymyślamy coraz to nowe kanony męskiego piękna. I tak obieramy sobie niedościgniony wzorzec, do którego wciąż staramy się dopasować Maćka z pokoju obok, albo sąsiada spod czwórki. Z tego prostego porównania nic szczególnego wówczas nie wynika. Bo ten jest za chudy, tamten ma małe dłonie, a jeszcze inny wygląda na skąpca.

Jeśli już niektóre z nas przełamią się i zdobędą na chwilę rozmowy, facet zostaje wzięty w krzyżowy ogień pytań „ umiesz gotować?”, „co studiowałeś?”, „lubisz Hemingwaya?”, „ile chcesz mieć dzieci?”, „co sądzisz o legalizacji par homoseksualnych?”. Takiego gradobicia nawet święty by nie wytrzymał, więc albo koleś palnie coś z głupia frant, albo po prostu się zatnie. No i wtedy już marzenia o lśniącej zbroi i rumaku biorą w łeb, bo test słowno-badawczy zawiódł.

W każdym razie zasada poszukiwania Księcia z Bajki doskonale współgra z zasadą Królewny w Szklanej Wieży. Może ona czekać długo i namiętnie na swojego wybranka. Ale od czekania i wzdychania jeszcze nikt nie znalazł swojej drugiej połowy.

Trauma poprzednich nieudanych randek

Kolejnym błędem, jakie zdarza nam się popełniać w czasie szukania miłości jest… brak wiary w mężczyzn. Dokładniej chodzi o przekładanie doświadczeń związanych z naszym eks, na resztę męskiej populacji. Przecież to, że nasz były zostawiał brudne skarpetki gdzie popadnie, nie jest jednoznaczne z rozrzucaniem skarpetek przez wszystkich mężczyzn! Takie podejście do sprawy jest mieczem obosiecznym – krzywdzi facetów (bo zaczynamy ich traktować jak bezkształtną masę), ale również godzi w nas (bo zniechęca do dalszych poszukiwań).

W końcu mężczyzna to też człowiek, więc może warto zastanowić się, czy same nie prowokujemy określonych zachowań albo wypowiedzi. Bo bywa też tak, że podświadomie wymuszamy określony scenariusz. A później to już znana śpiewka „a nie mówiłam!”. Więc może zamiast w nieskończoność kontemplować przeszłość, nastawmy się na przyszłość i poznanie nowych ludzi. Przy czym – nie zamykajmy się w stereotypach, bo nasz były z pewnością nim nie był! To jak będziemy postrzegać męski pierwiastek zależy od wnikliwej obserwacji na różnych polach, a nie podciągania wszystkiego pod jedną kreskę!

Brak zaufania do mężczyzn

Traumatyczne przejścia w poprzednim związku mogą mieć inny negatywny skutek w naszym poszukiwaniu miłości. Brak zaufania do mężczyzn jest jednak bardziej zrozumiały i uprawomocniony, niż schematyczne skostnienie. Bo jak tu nagle zawierzyć cud-blondynowi o błękitnych oczach i ciele jak posągi Fidiasza, który już na pierwszym spotkaniu zaklina się w te diabły, że kocha nas na zabój? No, może gdybyśmy miały wciąż 16 lat, może ten numer by przeszedł. Ale nie w momencie, gdy mamy za sobą kilka poważnych, nieudanych związków!

Gdy po raz kolejny, jakiś mężczyzna zawiedzie nasze zaufanie, w te pędy pojawia się nam w głowie komunikat „grunt niestabilny”. A skoro czegoś nie jesteśmy pewne, to z całą pewnością nie będziemy sprawdzać, na ile miałyśmy rację a na ile nie. Ten komunikat będzie się nam więc pojawiał przy każdej męsko-damskiej konfrontacji, którą nasz mózg odbierze jako niepewną, a więc zagrażającą. W tym momencie jedynym wyjściem z sytuacji jest próba przerwania błędnego koła. Jak to zrobić? W pierwszej kolejności obalić nasz komunikat, a następnie zabawić się w odkrywcę meandrów męskiej natury. Zawiłe, ciekawe, może ryzykowne, ale skuteczne.

Krąg samotnych koleżanek

Poważną przeszkodą w odnalezieniu miłości swojego życia jest… nicnierobienie. Czyli zamknięcie się w i tak zamkniętym już kręgu zdeklarowanych singielek. Skoro należymy do tej wysublimowanej społeczności, głupio po godzinach spotkań biegać na randki. Ba! My wtedy nie chcemy na nie chodzić, bo wydaje się nam, że świat padł nam do stóp. Więc po co nam jakiś tam facet? I nawet, gdy miewamy momenty załamania i chcemy już wreszcie umówić się z chłopakiem z siłowni, prężne koleżanki idą z pomocą i skutecznie wybijają nam ten pomysł z głowy. Dobra impreza, zakupy, kolorowe drinki i okazuje się, że koleś ulotnił się z naszej głowy jak tanie perfumy.

Jakby nie patrzeć, bycie zatwardziałym singlem, gdy w głębi serca potrzebujemy miłości, to zakładanie sobie pętli na szyję. Bo jak to mówią, „chciałaby, a nie może”. I tu jest pies pogrzebany. Więc zanim coś palniemy na afisz, najpierw pogrzebmy we własnych pragnieniach. Bo opinię o sobie w oczach innych trudniej zmienić, niż źle dobranego faceta… np. na nowszy model.

Stawiam na karierę!

Kto powiedział, że kariera nie może iść w parze z życiem prywatnym? O ile mnie pamięć nie zawodzi, to nie ma jeszcze ustawy ani paragrafu, który by to regulował. Czyli wybór pomiędzy byciem bizneswoman, a słodkim kociakiem, jest tylko naszą walką o zachowanie proporcji pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Skoro kobieta nastawia się na samorealizację i karierę do tego stopnia, że sprowadza do minimum swoje życie prywatne, zapewne jest świadoma tego, że nikomu nie będzie dane zobaczyć jej w tej ekskluzywnej bieliźnie za tysiąc złotych. Więc co to za frajda opływać w luksusy, nie mając bliskiej osoby, z którą chciałoby się podzielić najzwyklejszym „ale dziś piękna pogoda”.

Kobiety, które postawiły w 100% na rozwój swojej kariery, po wielu latach przyznają, że w ich życiu nie ma głębi. Co odważniejsze przyznają, że tak naprawdę są nieszczęśliwe. Ale pośród tych przytłaczających informacji jest jedna dobra – nigdy nie jest za późno na zmiany. Pamiętaj też o tym, że często jesteśmy stawiane przed dokonaniem wyboru, co w rzeczywistości nosi jakieś znamiona przymusu. Z czasem trudno jest nawet stwierdzić, że droga, którą obrałyśmy jest naszą wolą, czy tylko jej zgrabną imitacją?

Brak wiary w siebie i akceptacji własnej osoby

Dużym problemem w nawiązaniu satysfakcjonującego związku jest brak wiary w siebie. Kobiety o niskim poczuciu własnej wartości tak bardzo boją się kontaktów z mężczyznami, że ograniczają je do minimum. Takim postawom mogą towarzyszyć dwie skrajne postawy – kobieta zimna i sarkastyczna oraz tzw. szara myszka. W jednym i w drugim przypadku trudno mówić o zasianiu miłosnego ziarna, bo grunt jest zbyt grząski.

Jak zatem sobie pomóc? Najpierw powinnyśmy w takim wypadku uporządkować własne wnętrze i nierozwiązane problemy. Może okazać się, że niektórych przeszkód nawet sobie nie uświadamiamy. Zanim więc wskoczymy na białego rumaka z naszym wymarzonym księciem, przygotujmy się na jego przyjęcie. Bo z psychiką jak z sukienką – w poplamionej i wymiętej, nikt nas nie porwie.

Przyzwyczajenie do życia w pojedynkę

Ostatnią przeszkodą w osiągnięciu miłosnego szczęścia jest zwykłe przyzwyczajenie do bycia samotnikiem. Lubimy nasze wieczory oglądając kolejne sezony Seksu w wielkim mieście z fistaszkami w ręku. Lubimy też same zarządzać budżetem – wiesz kiedy i na co możesz sobie pozwolić. Facet jeszcze by chciał to na ryby, to na mecz, albo – o zgrozo! – jeszcze zacząłby wydzielać! Mamy tyle przyzwyczajeń, których na całe szczęście nie musimy zmieniać. Ze sobą się przecież nie pokłócimy. Chyba, że o przybyłe kilogramy po zimie…

Myślę, że przyzwyczajenie do samotności jest najgorszą przeszkodą z możliwych! We wszystkich poprzednich, człowiek chce i potrzebuje miłości, ale zawsze coś mu stoi na drodze. A tu? Nie ma nikogo, nic nie przeszkadza i mało tego – nikogo nam nie brakuje. Nie bez kozery psychologowie mówią, że najtrudniej zmienić przyzwyczajenia. A skoro lubimy naszą samotność, to jak mamy ją porzucić dla męczącego bycia we dwoje? Chyba tylko wtedy, gdy trafi nas strzała Kupidyna. I bardziej niż siebie, pokochamy kogoś innego!