Strata dziecka dla kobiety jest uśmierceniem jej części. Niemal każda z nas dojrzewa do bycia matką, dlatego gdy ta szansa zostaje nam odebrana świat wali się na głowę. Bez względu na to, w jakim czasie dziecko z naszego życia, strata boli tak samo. Puste łono, puste ramiona i serce pełne cierpienia.

Otchłań bez dna

Niestety nie sposób przewidzieć, której z nas może przytrafić się coś takiego. Czasem życie daje okrutne lekcje, których gorzki smak trudno wymazać z pamięci. Kobiety, które straciły dzieci, bez zająknięcia mówią: „dzień śmierci mojego dziecka, był najgorszym dniem w moim życiu”. I nie ma różnicy, czy było to już dorosłe dziecko, noworodek, czy nienarodzone maleństwo. Wiek w tym momencie nie gra roli. W każdym przypadku, gdy kobieta dowiaduje się o tak wielkiej stracie, spada w otchłań bez dna. Tylko Ci, którzy przeżyli podobne doświadczenia wiedzą, jak wielki ciężar nie pozwala jej się podnieść.

Utracona radość

„Gdy dowiedziałam się, że mój 26-letni syn właśnie zginął w wypadku samochodowym, ziemia usunęła mi się spod nóg. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, dostałam zimnych dreszczy. Myślałam, że umieram. Umieram razem z moim synem” – tak tamte najtrudniejsze chwile wspomina Pani Jadwiga. „Zastanawiałam się, dlaczego Bóg pozwolił mi zostać matką, kiedy teraz zabiera mi mój najcenniejszy Skarb. Jestem zbyt słaba, by udźwignąć taki krzyż”.

Podobne uczucia targają Moniką, która od wielu lat starła się z mężem o maleństwo. Gdy już wreszcie udało się jej zajść ciążę, lekaż stwierdził, że jest zagrożona. To brzmiało jak wyrok. „Kilka tygodni leżenia w łóżku i rozmyślania, czy będzie mi dane ucałować te maleńkie stópki” – Monika nie kryje łez. Choć zazwyczaj się nie oszczędzała, wtedy dmuchała na siebie i chuchała, a wraz z nią cła rodzina. „Gdy pierwszy raz źle się poczułam, modliłam się o łaskę. Niestety w 3 miesiącu okazało się, że płód jest martwy. Szalałam z rozpaczy. Zastanawiałam się, czym moje dziecko zawiniło, że nie pozwolono mu przyjść na świat? Nigdy nie czułam w sobie takiej pustki”.

Karina, gdy zaczęła rodzić, myślała tylko o swoim maleństwie. Dzielnie znosiła ból, choć poród wcale nie był łatwy. Myślami wybiegała poza salę porodówki. „Zaniepokoiły mnie szepty pomiędzy położnymi. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, że moje dziecko nie płacze. Chwilę potem dowiedziałam się, że moja córeczka nie przeżyła. Nawet nie zdążyłam jej przytulić, ani powiedzieć jak bardzo ją kocham i z jaką radością na nią czekałam. W jednej chwili odebrano mi wszystko”.

Jak dalej żyć po stracie dziecka?

Powyższe historie opowiadają o niewyobrażalnej stracie i pustce, którą zapełnić nie sposób. Bez względu na okoliczności, śmierć dziecka jest dla matki śmiercią jej samej. W takich chwilach trudno mówić o lepszej przyszłości i iskierkach optymizmu. Należy pozwolić kobiecie na przeżycie tej straty i przejście żałoby. Niestety te momenty są trudne nie tylko dla niej, ale i dla jej bliskich. Jak pisze jedna z matek na forum: „Zauważyłam, że każda reakcja otoczenia jest nieodpowiednia. Każde zachowanie – od współczucia, poprzez zainteresowanie, aż do milczenia – wzbudzały we mnie furię i niekontrolowane wybuchy płaczu”.

Żałoba po dziecku jest wyjątkowo trudna. Jednak przejście przez jej kolejne etapy, pozwala osieroconej matce powrócić do dawnego życia. Kobiety, które straciły dziecko przyznają, że w jej przeżyciu pomogła im możliwość fizycznego pożegnania się z maleństwem, zachowanie pamiątki z nim związanej (najczęściej było to zdjęcie USG), a także możliwość pochówku. Ważne, by żałobę przechodzić bez pośpiechu, czy zbędnego nacisku. Należy ją traktować, jak pożegnanie. Tylko na to potrzeba czasu i wyrozumiałości otoczenia. Bo blizny w okaleczonej duszy, goją się dużo dłużej.

Z pomocą osieroconym rodzicom wychodzą organizacje, które organizują spotkania, prowadzą blogi tematyczne oraz walczą o prawa matek i ojców. Tym, którzy nie radzą sobie z towarzyszącymi stracie emocjami, starają się pomóc psychologowie.