Tak często zastanawiamy się, czy miłość wystarczy by się zrozumieć? Wychodzimy z założenia, że mówienie o sobie za nadto, osacza partnera i przytłacza. Wybieramy więc tą mniej pewną drogę, drogę domysłów.
Czy oby na pewno takie wyjście z sytuacji jest najlepsze? Co możemy stracić a co zyskać, kiedy wreszcie zaczniemy mówić o sobie bez skrępowania?
Cisza, czy to dobre wyjście?
Kolejna różnica zdań między wami. On wygłasza swoje stanowisko po czym albo odwraca się na pięcie, albo wraca do przeglądu prasy. Przecież już skończył więc na co ma czekać? Ty z kolei nie masz już siły na tłumaczenie czegokolwiek i wracasz do swoich zajęć. Ale jest ci przykro, bo znów nawet nie zapytał co masz do powiedzenia, jak ty to widzisz. I że może wreszcie powiedziałby „my” zamiast „ja”. Tyle już ze sobą jesteście, że czujesz, jakbyście wrośli w jeden organizm. Przełykasz jakoś tę łyżkę dziegciu w nadziei, że przecież zaraz się domyśli i przyjdzie, porozmawiać i przytulić. Tymczasem mijają kolejne kwadranse a tu nic. Czy oby na pewno droga domysłów jest tą najlepszą?
Zastanawiałaś się kiedyś, co ci daje ukrywanie własnych emocji, myśli i planów? Czy rzeczywiście pozostawianie wszystkiego samemu sobie ma sens? Przecież od waszej pierwszej awantury nic się nie zmieniło w tej kwestii na lepsze. Dalej gryziesz się, że znów nie podjęłaś konfrontacji. Ale w chwili uniesienia albo jesteś tak wściekła, że nie masz ochoty na najmniejszą wymianę zdań, albo zwyczajnie stwierdzasz, że to nie ma sensu. I błędne koło trwa. A on, baranek boży, jak nie wiedział tak dalej nie wie.
Halo Mars, tu Wenus…
Niestety mężczyźni to takie istoty, którym wszystko trzeba mówić wprost. Krótkimi i treściwymi zdaniami. Najlepiej nie zaczynaj od wielu, bo przerażony twoją aktywnością partner rzeczywiście może oniemieć. Żarty żartami ale jedno trzeba sobie powiedzieć: nie zbudujesz trwałego i dobrego związku, bazując na niedomówieniach i domysłach. Sama przecież czasem nie rozumiesz, dlaczego ludzie postępują tak a nie inaczej, dlaczego wybierają tą drogę, a nie inną. Będąc na zewnątrz łatwo jest ich oceniać, ale czy zrozumieć? Ile razy złościłaś się, że koleżanka z pracy nie przychodzi na pracownicze spotkania po godzinach? Ok, nie jest to obowiązkowe zebranie, ale przecież omawiacie najważniejsze sprawy firmy. Dopiero, gdy dowiadujesz się o jej chorym dziecku, robisz sobie wyrzuty. „Że też wcześniej nie przyszło mi to do głowy”!
Taka sama zasada panuje w twoim związku. Brak przepływu informacji od niego do niej i odwrotnie, blokuje całą linię. On nie wie czego ty chcesz, a ty nie wiesz co mu znów jest, że się nadął. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest powolne umieranie związku. Nie rozumiejąc się wzajemnie, zaczynacie się oddalać. Niestety nie da się budować satysfakcjonującej relacji, gdy w związku nie widzę nikogo poza sobą, gdy nie ma dialogu, gdy nie muszę iść na kompromisy. Taka postawa daje do zrozumienia, że związek jest dla mnie tylko pustą relacją. Że nie chcę się naginać i eksplorować tej drugiej strony. Bo miłość nie polega na patrzeniu na siebie, ale na patrzeniu w tym samym kierunku.
Chcę, czuję, uważam, myślę…
Lekcja pierwsza już za nami. Wiesz już, dlaczego kolejny raz po polaryzacji stanowisk nie przyszedł i cię nie przeprosił. Wiesz też, że na domysłach nikt jeszcze niczego nie zbudował. Pora teraz na lekcję drugą, czyli ćwiczenia w wyrażaniu siebie. Wbrew pozorom to wcale nie jest takie proste. I dla ciebie i dla niego. Przyzwyczajeni do innego rodzaju rozmowy, tonie trudno będzie wydać z siebie komunikat „ja”, a jemu zapewne opadnie szczęka, że rozmowa wciąż się toczy.
Od czego zacząć? Przede wszystkim mów w pierwszej osobie: ja czuję, myślę sobie, chciałabym. Unikaj kwitowania w stylu „bo ty…” oraz oceniania jego postawy. Skończy się to karczemną awanturą. Używaj argumentów, faceci lubią mieć wszystko czarne na białym. A że punktami mówić się nie da, zachowaj chociaż logikę wypowiedzi, a będzie dobrze. Jeśli widzisz, że on nie rozumie tego co do niego mówisz, tylko patrzy jak sroka w gnat, powtórz. Tylko innymi słowami i rób to aż do skutku. Jemu przecież też się może wydawać, że cię zrozumiał. Jednak niezwyczajny do takich polemik mógł się gdzieś zagubić po drodze. Poza tym bądź pewna swojego stanowiska. Jeśli masz jakieś zdanie, nie zmieniaj go od tak. Chyba, że wymiana argumentów osłabi twoją pozycję. No, więc twoja w tym głowa by tak nie było.
Pierwsze koty za płoty już za wami. Okazuje się, że twój facet jest prosty w obsłudze, ale nie w myśleniu. Nawet mu do głowy nie przyszło, że tyle razy cię rozczarował. Po prostu nie wiedział, CZEGO OD NIEGO OCZEKUJESZ. Nigdy tego z siebie nie wyrzuciłaś. W tym momencie dochodzisz do takiego samego wniosku, jak w przypadku koleżanki z pracy.
Komunikacja w związku
Za każdym razem, gdy krew cię zalewa, zrób 3 oddechy. Pomyśl sobie, że przecież partner nie jest twoim wrogiem. W końcu gracie w tej samej drużynie. W związku nie wystarczy się kochać i przyjaźnić, by żyć długo i szczęśliwie. Trzeba jeszcze umieć ze sobą prowadzić dialog. Macie być zgranym tandemem. I bynajmniej nie chodzi mi tu o czytanie w myślach i ubieganie czyichś zachcianek, tylko o zgrabną współpracę. Komunikując się z drugą stroną, budujesz w nim obraz siebie. Takiego obrazu nie da się zbudować na podstawie powierzchownych obserwacji. Taki umysłowy „hologram” da ci pewność, że twój partner zna cię na wskroś. I w razie potrzeby przybędzie po ciebie z odsieczą. Dzięki temu będziesz czuła, że możecie na sobie polegać. Bo w miłości jak w tangu… do obu trzeba dwojga.