We wspomnieniach nasze młodzieńcze miłości wciąż pozostają wyidealizowane, a czas biegnie przecież nieubłaganie, odciskając na każdym z nas swoje piętno. Okoliczności, otoczenie, doświadczenia – to wszystko człowieka nieuchronnie zmienia, sprawia, że zmienia się jego sposób postrzegania świata, nierzadko charakter, wyznawane wartości. Pierwsza miłość jest zwykle magiczna i wyjątkowa, więc bez względu na to, jak potoczyły się nasze losy, ona zawsze będzie przywoływać czas beztroski, zabawy, pozytywnego odbierania świata.

Historia Patrycji i Piotra – wczoraj i dziś

Patrycja w wieku lat 17 przeżyła swoją pierwszą wielką miłość, to z Piotrem przeszła przez swoje pierwsze uniesienia, pierwszy pocałunek, potem również swój pierwszy raz. Ich młodzieńczy związek był dla nich wyjątkowy, fascynujący, piękny. Spędzali ze sobą niemal każdą wolną chwilę, wykradali minuty byleby tylko móc na siebie spojrzeć. Był to jednak również czas młodzieńczych burz i nieporozumień, nie przetrwali tej próby, w wyniku czego ostatecznie podjęli decyzję o rozstaniu. Niedługo potem odkryli jednak, że to był błąd, że bardzo im siebie nawzajem brakuje, ciężko im bez swojej stałej obecności, bez wspólnych rozmów, wsparcia i wzajemnej bliskości.

Postanowili raz jeszcze spróbować. Ta idylla trwała co prawda długie miesiące, ale w końcu nadszedł czas ważnych życiowych wyborów i decyzji, które to u obojga niestety zupełnie nie pokrywały się ze sobą, co ostatecznie spowodowało, że każde poszło w swoją stronę. Dla Patrycji nie była to łatwa decyzja, długo jeszcze dochodziła do siebie, zastanawiając się czy postąpiła słusznie. Ona, jak wówczas twierdziła, nie chciała zamykać mu drogi do nauki i szczęścia, on natomiast uważał, że chciała od niego zbyt wiele- dążyła do szybkiego ślubu, naciskała, aby razem stworzyli dom, pragnęła też zostać matką. Piotr czuł, że na to wszystko było zdecydowanie zbyt wcześnie, miał plany, marzenia, potrzebował jeszcze kilku lat beztroski, aby poznać uroki prawdziwego życia.

Mężczyzna wszedł po drodze w kilka kolejnych związków, cieszył się życiem, rozwijał pasje, skończył studia, rozpoczął pracę, założył rodzinę, wydawał się zadowolony z własnych wyborów. Ona szybko poznała kolejnego mężczyznę, wyszła za mąż, urodziła dzieci, ale to małżeństwo nie spowodowało, że poczuła się spełniona. Czegoś jej w tym wszystkim wciąż brakowało, najbardziej chyba tego, czego zdążyła zaznać u boku Piotra – zainteresowania drugą osobą, szczerych rozmów, romantycznych i pełnych czułości wieczorów. Być może zabiła ich rutyna, a może po prostu zabrakło prawdziwego uczucia, w każdym razie coraz bardziej się od siebie oddalali, stawali sobie coraz bardziej obcy.

Patrycja przez wszystkie te lata za czymś tęskniła, równocześnie nosząc w sercu tę swoją młodzieńczą miłość, a przy okazji wiele razy układając w głowie scenariusze typu ,,co by było gdyby…”, a ich głównym bohaterem był oczywiście Piotr- zakochany i troskliwy, potrafiący sprawić, że czuła się naprawdę ważna. Życie jej nie wyszło, więc coraz częściej rozpamiętywała tamten, jak wówczas śmiało już to nazywała, życiowy błąd. Zastanawiała się czy wraz z decyzją o rozstaniu, nie zamknęła sobie szansy na prawdziwe szczęście.

Czy go potem szukała? Tak, szukała i odnalazła, serce zabiło mocniej, aby ostatecznie się… rozczarować. Był flirt, dwa spotkania, ona dała się ponieść tamtej fascynacji, po cichu też bardzo liczyła na coś więcej, ale to już nie był ten sam człowiek, wpatrzony w nią jak w obrazek, spełniający każde życzenie, poza tym miał przecież na palcu obrączkę i żonę, o której często wspominał. Z dawnych lat zapamiętała wyidealizowany obraz swojego chłopaka, ale dziś jej osoba nie była już w tym wszystkim ważna, on nawet nie dopuszczał do siebie świadomości, że mógłby dla niej zrezygnować z obecnego życia.

W najpiękniejszych wspomnieniach Piotr istniał jako ktoś, kto poświęcał jej ogromnie dużo czasu, dla kogo była najważniejsza, dzięki komu czuła się piękna i kochana, naprawdę wyjątkowa. Teraz te wspomnienia pękły jak bańka mydlana, a Patrycja straciła złudzenia, zamknęła tę swoją bajkę, którą przez lata układała w głowie, żałuje, że zdecydowała się ,,dokończyć” tamtą miłość, czuje się rozczarowana, za to wie, że niestety nie warto było szukać.Po latach jesteśmy już inni…

Dlaczego stara miłość nie chce „zardzewieć” ?

W dobie internetu, a przede wszystkim wciąż cieszących się niesłabnącą popularnością portali społecznościowych, mamy dziś naprawdę sporą szansę, łatwiejszą zresztą niż kiedykolwiek, aby dotrzeć do osób, które żyją w naszych wspomnieniach. Badania pokazują, że większość z nas zdecydowała się przynajmniej poszukać swoich dawnych miłości- odświeżyć przeszłość, przekonać się jak potoczyły się ich losy, jak teraz wyglądają, jakimi są ludźmi. Nie wszyscy co prawda poszli o krok dalej, jednak wiele osób dąży również do spotkania, chcąc przekonać się czy … No właśnie, o czym?

Czy wciąż na siebie zadziałają, czy pozostała choć iskierka z tamtego uczucia, jakiś nieuchwytny ognik, który ma szansę na nowo rozbłysnąć, łudzą się nadzieją, że tak naprawdę to w głębi duszy przecież niewiele się zmieniło. Sprawdzają, czy to jest ten sam chłopak, ta sama dziewczyna, żywo powracają wspomnienia, ale we wspomnieniach oboje mają przecież wciąż po osiemnaście lat.

I to w tym właśnie miejscu istnieje spore ryzyko rozczarowania, bo niestety nie wszyscy są przygotowani na zderzenie się z rzeczywistością. Dziś tamten przystojny brunet, to być może ten siwiejący pan ze sporym brzuszkiem, któremu daleko już do ideału; dawnej klasowej miss dawno przybyło zmarszczek i kilogramów, a oboje mając za sobą pokaźny bagaż życiowych doświadczeń, stracili po drodze gdzieś tę radość, którą kiedyś nawzajem się zarażali.

Pierwsza miłość jawi się zwykle jako magiczna i wyjątkowa lecz to przede wszystkim dlatego, że w pewnym punkcie została przerwana, nigdy nie została ,,dokończona”, czyli tak naprawdę pozostała gdzieś w najpiękniejszej fazie zakochania, kiedy to do głosu jeszcze nie dochodzą późniejsze konflikty i nieporozumienia, a partner przestaje być tym idealnym. I tu właśnie czai się największa pułapka- wpadamy w sidła własnych wspomnień, nie dopuszczając myśli, że ta sama miłość, ale ukończona, być może rozczarowałaby nas tak samo, jak obecny związek.